Z jednej strony dużo się mówi (szczególnie jeśli jest się Google) o pozytywnym wpływie aktywności w Google+ na pozycjonowanie stron. Z drugiej strony, sceptycy zarzucają Google+ niszowość i patrząc na statystyki trudno z nimi dyskutować. Co należy w związku z tym zrobić? Zrezygnować z działalności na tym portalu czy dostrzec profity niewidoczne na pierwszy rzut oka? Stawiamy na opcję drugą: Google+ przydaje się w SEM, tylko trzeba umiejętnie podejść do sprawy. Nawet językowo sprawa jest przewrotna: Google+ wspiera działania SEM przede wszystkim poza Google+. Brzmi niewiarygodnie? Za chwilę przestanie.
1. Katapultą wystrzeliwującą aktywność z Google+ w przestrzeń znacznie bardziej interesującą jest +PostAds, czyli format reklamowy zaprzyjaźniony nie tylko z Google+, ale każdym miejscem, w które sięgają macki AdSense. Nic za darmo, oczywiście. Aktywność na G+ kierowana do minimum 1000 followersów. Na Google+ to poważne wyzwanie, ale gra jest warta świeczki. Przy zaawansowanej liczbie fanów (aktywnych fanów!) kampania +PostAds to prawdziwy pogromca wyszukiwarek. Jedyny minus: problemem może być niestety zebranie stosownego audytorium.
2. Kto pierwszy ten lepszy, ale ilość też ma znaczenie. Każdy post publikowany na Google+ to unikalny URL, który zostaje przez Google zaindeksowany z prędkością światła. Oczywiście, nikt nie może zagwarantować, że to indeksowanie wrzuci nas na dobrą pozycję. Zawsze jednak można spróbować oszukać przeznaczenie i jeden link publikować kilkakrotnie, pozornie zmieniając content. Raz z tekstem, raz ze zdjęciem, może z filmikiem. Sztuczny tłok to w tym wypadku zjawisko pożądane i działające na naszą korzyść.
3. Wyszukiwanie semantyczne. Prawdopodobnie złoty gral speców od SEO w ostatnim czasie. Sam całkiem niedawno przybliżałem praktyczny aspekt wyszukiwania semantycznego. Do znudzenia powtarza się: Google bada nie słowa kluczowe, ale relacje. Relacje między słowami czy między stronami głównie, ale też relacje w szerszym znaczeniu, w takim znaczeniu, jakie kojarzyć należy z portalami społecznościowymi. Zaangażowanie odbiorców w temat, czyli ważność tego tematu, czyli ranga naszej strony – to wszystko można odmierzać za pomocą popularności na Google+. Dzięki społecznościowemu ramieniu Google możemy się wyszukiwarce przedstawić, pokazać powiązania, jakie mamy w sieci i znaczenie naszej aktywności. Tak, w ten sposób możemy zasugerować Google’owi, że powinien nas szanować. A przecież o to w SEO chodzi przede wszystkim.
Skoro już wiemy, że na pogardzanie Google+ nie może sobie pozwolić nikt, kto odpowiada za SEM, przypominam, że opublikowaliśmy już na blogu wskazówki dla przedsiębiorców dotyczące prawidłowego urządzenia się na Google+. Sprawa warta odświeżenia, choć efektów działań szukać należy daleko od samego serwisu i chwilę na nie poczekać.