Wpisy dotyczące szeroko pojętego SEO, SEM i e-Marketingu

Odbiorca – najważniejszy element content marketingu

Unikalny, wartościowy content to podstawa w Internecie – bez względu na to, czy celem jego tworzenia jest pozycja w wyszukiwarce czy lajki na Facebooku. O tym, że Google preferuje interesujące, nowe treści, pisałem już przy okazji omawiania praktycznego aspektu wyszukiwania semantycznego. 

Skuteczność content marketingu uzależniona jest od dopasowania treści do potrzeb i zainteresowań odbiorców. Banał? Banał, ale do niedawna trudny do przełożenia na konkretne, skuteczne działania.  Do niedawna, bowiem wzrasta ilość narzędzi ułatwiających poznanie odbiorcy, a co za tym idzie  – opracowywanie treści odpowiednio ukierunkowanych.

Audience Insights – za tymi słowami kryje się spełnienie marzeń wielu marketerów. Facebook postanowił przybliżyć twórcom treści ich odbiorców, co z jednej strony pozwala ich poznać, z drugiej zaś skuteczniej targetować reklamy. Nie jest to opcja dostępna dla wszystkich – na razie wymaga angielskiej lub amerykańskiej wersji serwisu, podobno też udostępniana jest przede wszystkim użytkownikom inwestującym w reklamy, czyli najbliższym przyjaciołom Marka Z.

Co tam znajdziemy? Płeć, wiek, wykształcenie, lokalizację – wiadomo. Ciekawsze jest raczej udostępnienie danych o zwyczajach użytkowników, dzięki czemu będziemy wiedzieć, jaką formę reklamy zastosować, czy komunikujemy się z użytkownikami urządzeń mobilnych czy nie. Informacje o odbiorcach coraz bardziej przypominają pełny profil psychologiczny, mapę kontaktów i upodobań – to nam pozwoli z chirurgiczną precyzją dopasować post do targetu, co pozwoli na najbardziej efektywne wykorzystanie środków na reklamę.

Ale: nie samym Facebookiem marketer żyje. Dla mnie podstawowym obiektem zainteresowań jest strona internetowa jako nośnik danych, sposób komunikacji, przede wszystkim zaś forma marketingu, czyli pozycjonowanie budowane na skutecznej treści. Tu też można liczyć na pomoc – Google Analytics dostarcza nam dane analogiczne do tych, które oferuje nowa funkcja Facebooka.

Od danych demograficznych po zachowania społecznościowe – wszystko to daje nam na tacy narzędzie Google. Korzyści z tego są wielorakie:

  • możemy się dowiedzieć kim są nasi odbiorcy i kierunkować na nich treści, tak, by jak najlepiej odpowiadały ich oczekiwaniom
  • możemy kierunkować nasz przekaz do konkretnych grup tworząc reklamy
  • możemy kontrolować skuteczność działań, czyli badać, czy profil odbiorców zmienia się zgodnie z naszymi oczekiwaniami

Na co warto zwrócić uwagę: przede wszystkim na wszelkie dane dotyczące zachowań użytkowników, które mogą lub powinny wiązać się z funkcjonowaniem strony. Na przykład: ile osób wchodzi na Twoją stronę korzystając z urządzeń mobilnych? Tak wielu czy tak niewielu? Może warto się zastanowić, czy Twoje strona jest przyjazna takim odbiorcom, może warto popracować nad jej mobilna odsłoną? Może własnie ta tradycyjna wymaga zmian?

Każdy pozytyw wynikający z danych dotyczących Twoich odbiorców, ale też każdy negatyw (zbyt mało młodych osób, użytkownicy z branży, która z punktu widzenia Twojej działalności nie ma potencjału…) to wszystko informacje na temat Twojej strony i Twojej aktywności. Najwyraźniej Twoje treści przyciągają takich, a nie innych odbiorców. Nie Twój target? Zmień strategię. To jedyny sposób, by wpłynąć na profil odbiorców, popularność strony i najczęściej – Twoje zyski.

Zachęcam do wnikliwej analizy statystyk, dla admina to najlepszy rachunek sumienia. Użytkownicy strony to zarówno cel, jak i papierek lakmusowy treści.

 

 

 

Wyszukiwanie semantyczne – co to oznacza w praktyce?

Wyszukiwanie semantyczne to jedno z haseł modnych, nośnych i nie do końca jasnych. Temat zresztą nowy na tym blogu nie jest, pisałem o tym w kontekście polskich prac nad stworzeniem wyszukiwarki semantycznej.

Każdy wie, że wyszukiwanie semantyczne istnieje, każdy wie, że zmienia wszystko w SEO. Tylko jak? Z pewnością słowa kluczowe już nie liczą się tak, jak kiedyś. Na pewno powiązania liczą się bardziej niż pojedyncze wyrazy. Podobno należy zacząć Google traktować jak człowieka i pisać pod kątem żywego odbiorcy. Mówią, że we wszystko trzeba zaangażować Google+.

Tak, wszystko to prawda, tylko jak z tych ogólników zbudować strategię SEO?

Czytaj dalej

Wyróżnienia w tekście – czy dla SEO ma to znaczenie?

Pozycjonowanie – słowo, które spędza sen z powiek wszystkim chyba administratorom stron internetowych. Szczególnie tym, dla których internet jest podstawowym kanałem dotarcia do klienta, więc pozycja w wyszukiwarce to konkretne pieniądze, które się ma lub nie. Niektóre rozwiązania mają oczywisty, pozytywny wpływ na SEO – pisałem o tym chociażby w kontekście pozycjonowania stron małych, lokalnych przedsiębiorstw. Wiele jest jednak sztuczek innych, które są powszechnie uważane za skuteczne. Czy są takie w rzeczywistości? Na pierwszy ogień idą klasyki: pogrubienie i kursywa, czyli wyróżnienia w tekście jako winda do nieba SEO. Fakt czy mit?

Boldowanie polecane jest przez większość „ekspertów SEO”, choć nie ma dowodów potwierdzających skuteczność tego zabiegu. SEOMoz, najbardziej wiarygodne źródło wiedzy, w swoim publikowanym co dwa lata raporcie na temat technik pozycjonowania, z powodu braku twardych danych nie mogli jednoznacznie ocenić przydatności pogrubienia. Jednocześnie nie mogli tego tematu całkowicie przemilczeć: zapytali o opinię specjalistów, którzy na zasadzie komentarza eksperckiego, ręcząc swoim autorytetem, a nie wynikami pomiarów, ocenili skuteczność boldowania. Pogrubienie zostało przez nich sklasyfikowane na szarym końcu listy najskuteczniejszych technik SEO. Czyli niby jest uznawany za przydatny, a jednak trudno powiedzieć, jak bardzo.

Większość argumentów popierających boldowanie zbudowanych jest na założeniu, że algorytmy Google coraz bardziej zbliżone są do metody czytania właściwej ludziom. Oznacza to, że wyróżniki w tekście są dobre, bo zwracają uwagę na najważniejsze zagadnienia, a więc sprawiają, że tekst jest bardziej przyjazny czytelnikowi, zarówno ludzkiemu, jak i googlowemu. Niektórzy eksperci idą krok dalej i sugerują, że teksty o zróżnicowanej budowie, z wyraźną strukturą i wyróżnikami sprawia wrażenie tekstu naukowego, a Google ceni publikacje o charakterze edukacyjnym. Prawda czy fałsz? Jeden Google wie.

Za stosowaniem wyróżnienia w tekście przemawiają argumenty nie wprost. Nawet jeśli samo boldowanie nie sprawi, że w wyszukiwarkach poszybujemy o setki pozycji, to z pewnością ułatwi czytelnikowi – już ludzkiemu – obcowanie ze stroną. Wypunktowanie, numeracja, kursywa czy pogrubienie, sprawiają, że tekst – każdy tekst – nabiera harmonii, czyta się łatwiej, a więc przyjemniej i chętniej. Czyli jak już przyciągniemy odbiorcę – ze wsparciem Google lub przypadku – przywiążemy go do strony czy zachęcimy do zapoznania z ofertą  szybciej tekstem czytelnym niż potokiem identycznych liter.

Czyli: jeśli nie widzisz sensu boldowania dla Google, zrób to dla swoich odbiorców, którzy na pewno nie chcą brodzić w zalewie tekstu. Jednocześnie pamiętaj – również z myślą o czytelnikach – że nadmiar pogrubienia odstrasza i zniechęca.  Czyli umiar, Szanowni Państwo, zawsze umiar i rozsądek, w boldowaniu też. Nie zaszkodzi, może pomoże, spróbować warto.

 

Słowa kluczowe – podstawa skutecznego SEO

Analiza słów kluczowych to być albo nie być strony internetowej i podstawa każdej skutecznej kampanii SEO lub SEM. W dużym skrócie jest to próba znalezienia słów i fraz, za pomocą których potencjalni klienci Waszych firm mogą przeszukiwać internet i planowanie działań, które sprawią, że wszystkie wyszukania zawiodą tych klientów na Wasze strony. Dziś nas szczególnie interesuje ten drugi aspekt, czyli jak skutecznie analizować i wykorzystywać słowa kluczowe.

Podstawą skutecznej analizy SEO jest uświadomienie sobie, że słowa kluczowe traktować można szeroko (ogólnie) lub wąsko (specjalistycznie), czy – jak wolą niektórzy – na zasadzie krótkiego lub długiego ogona. Innymi słowy: ogólne słowa kluczowe przynoszą więcej wyszukań miesięcznie, jednak to wyszukiwanie według wąskich kryteriów przynosi wyszukania lepszej jakości. Szeroko znaczy więc efektownie, wąsko zaś – efektywnie, w końcu jakość ruchu na stronie ma znaczenie podstawowe.

Jak zacząć?

Jest wiele narzędzi, które mogą pomóc w skutecznej analizie słów kluczowych, jednak na dobry początek zupełnie wystarczy sprawdzona i wszystkim znana wyszukiwarka Google. Na przykład – wpisujemy szerokie pojęcie „mieszkania” i przyglądamy się wąskim uściśleniom tego terminu, bardziej szczegółowym frazom sugerowanym nam przez Google:

mieszkania wyszukiwanie

Oczywiście, sugerowanie się sugestiami Google jest skuteczne, jednak jest też czasochłonne. W zależności od skali potrzeb, zapasu czasu czy celu badania, korzystanie jedynie z tej metody może być wystarczające, jednak osobom spragnionym szybszych i łatwiejszych do uzyskania rezultatów  polecamy zastosowanie przeznaczonych do tego celu narzędzi, jak choćby system SEMrush – z ostatnio wdrożonymi aktualizacjami pod kątem wyszukiwarki Google w wersji polskiej. Opisywalismy już je we artykule o narzędziach analitycznych SEO roku 2013.

W stosowne okienko wpisujemy interesujące nas słowo i otrzymujemy listę fraz polecanych oraz masę przydatnych informacji.

semrush analiza frazy mieszkania

Narzędzie SEMrush pokazuje nam dwie listy. Z lewej widoczna jest lista fraz zawierających interesujące nas „mieszkania”. W wersji podstawowej widzimy cztery kolumny, kliknięcie na „Full raport” otwiera nam drogę do siedmiu, w których odnaleźć możemy, co następuje: sugerowane słowa kluczowe, miesięczną liczbę wyszukań, koszt kliknięcia w ramach kampanii Pay-Per-Click (PPC), wskaźniki dla konkurentów tej frazy w kampaniach PPC, liczbę wyszukań dla Google oraz linię trendu wyszukań w ciągu roku. Wszystkie dane zaprezentowane przez SEMrush możemy eksportować do pliku lub arkusza w programie Excel.

Po prawej stronie widzimy hasła powiązane ze słowem kluczowym. Mogą – lecz nie muszą – być to frazy wyszukiwane czy stanowiące początek zdania.Narzędzie SEMrush pozwala przeanalizowań każdą powiązaną frazę z osobna.

Z myślą o wyszukiwaniu organicznym.

Ilość sugerowanych słów kluczowych to poniekąd klęska urodzaju – spośród tysięcy fraz wybrac należy te, które naprawdę mogą się przydać. Jak to zrobić? Niezbędne narzędzie: zdrowy rozsądek. Spójrzecie na sugerowane frazy pod kątem Waszej strony i jej potrzeb. Zastanówcie się, które najtrafniej opisują Waszą ofertę. Pozostałych pod żadnym pozorem nie puszczajcie w niepamięć – słowa kluczowe należy zmieniać i urozmaicać, dlatego zawsze lepiej mieć spory ich zapas. Do usuwania zbędnych sugestii przydać się może filtr – narzędzie SEMrush jest gotowe wesperzeć nas w eliminacji nietrafionych pomysłów. Pamiętaj, że wybierasz słowa na stronę – jeśli masz ich kilka, jeśli mają podobny content – nie dubluj treści, bo sam sobie zaszkodzisz. Dobierając słowa kluczowe możesz kierować się ich popularnością, jednak często warto zwrócić uwagę na to, jak sie ma popularność danej frazy do jej skuteczności. KEI (Keyword Effectiveness Index) – wskaźnik efektywności słów kluczowych ma tu podstawowe znaczenie. Czasem naprawdę kiepskim pomysłem jest ślepe podążanie za tłumem i indeks KEI jest nam to w stanie udowodnić. Wskaźnik liczy się łatwo – to kwadrat ilości wyszukiwań podzielony przez ilość rezultatów. Jak każda uniwersalny wzór, wskaźnik KEI bywa błędny, jednak lepiej zwracać na niego uwagę, może w określonym przypadku zupełnie się nie myli i słusznie sugeruje odrzucenie danej frazy.

Ilu specjalistów od SEO, tyle dobrych rad – niektórzy twierdzą, że najważniejsze są unikalne i autorskie treści – a co za tym idzie wykorzystanie Google Autorship.  Dodatkowo Rich Snpippets Tools nazywane są przez niektórych specjalistów SEO „magicznym pociskiem” dla wyszukiwania. Google – a dokładnie Eric Schmidt, zdradził częśc tajemnicy wykorzystania profili G+ i to że strony ze znacznikami Google Authorship będą na wyższej pozycji niż te bez. Jednak powyższy wskaźnik wciąż daje wskazówkę, jak rozpocząć sortowanie słów kluczowych i na co należy kłaść nacisk, wybierając planowane słowa kluczowe.

Zakładmy, że lista słów kluczowych jest już wybrana i posortowana. Co dalej? Ostatni krok brzmi najprzyjemniej, choć wcale nie jest łatwiejszy od pozostałych. Należy napisać tekst na stronę. Najważniejsze w wykorzystaniu słów kluczowych jest to, by nie zwracać na nie przesadnej uwagi. Tekst ma być nie tyle skutecznie naładowany konkretnymi frazami, co zrozumiały i atrakcyjny dla czytelnika. A to juz jest poważne wyzwanie.

 

Niech Cię zobaczą! Skuteczne SEO dla lokalnego biznesu

Proszę Państwa,

oto Bar Pokusa, a właściwie jeden z istotniejszych elementów tego biznesu, tuż za zapiekankami z cebulką: lokalne wyniki wyszukiwania Google. O zwiększaniu skuteczności promocji lokalnego biznesu w internecie, w tym przypadku, możemy rozmawiać godzinami, ponieważ ISPRO jest ojcem tego projektu. Niech więc nasze pachnące i chrupiące dziecko stanie się punktem wyjścia do dyskusji o technikach, które mogą mieć zbawienny wpływ na pozycjonowanie lokalnego biznesu.

ispro_bar_pokusa

Strona internetowa baru w wynikach wyszukiwania Google prezentuje się w rozszerzonej formie: jest link do strony, adres i mapka, są opinie, recenzje i odnośniki do mediów społecznościowych – oznacza to że Google rozpoznał Twoją działalność w lokalnym wyszukiwaniu.

1. Najważniejszy pierwszy krok – strona.

Najlepszym rozwiązaniem jest zwykle prostota – Bar Pokusa funkcjonuje na domenie bar-pokusa.pl. Jasny i oczywisty przekaz domeny powtarza się w stosowanych słowach kluczowych i frazach, które jednoznacznie kierują nas do celu. Powstrzymajcie poetyzujących copywriterów, język strony ma ułatwić odnalezienie jej wyszukiwarce, a nie być pierwszym krokiem na drodze do literackiego Nobla. Ważne: nazwa firmy, adres i podobne informacje czytelne jak DNA, muszą się powtarzać, nie tylko w zakładce „KONTAKT”. Im więcej, tym lepiej. Adres ma znaczenie szczególne w przypadku małych, lokalnych biznesów – daj się namierzyć. Sklep internetowy skoncentrowany na sprzedaży wysyłkowej może mieć siedzibę wszędzie, jednak w przypadku biznesów takich jak bar – związanych z lokalizacją, miejsce ma znaczenie podstawowe. Atakuj ulicą, dzielnicą, punktem charakterystycznym – niech potencjalnym klientom łączy się jednoznacznie Twoja firma z konkretną okolicą, i odwrotnie: niech w danej lokalizacji pierwszym skojarzeniem będzie Twoja marka. W przypadku Pokusy magiczną moc mają trzy litery: AGH.

2. Znajomości są ważne

Znajomości i opinie mają duże znaczenie w życiu prywatnym i w prowadzeniu biznesu, w przypadku technik SEO zaś są podstawą wszystkiego. Im częściej się recenzuje Twój interes – tym lepiej. Niech o Tobie wspominają, nawet krytycznie, nawet zadziornie lub dyskusyjnie. Zabiegaj o rozgłos – im więcej linków buduje Twoją markę, tym lepiej w opinii optymalizacji Google. W przypadku Pokusy podstawą są strony i fora gastronomiczne, turystyczne, prezentujące uroki Krakowa oraz studenckie zaplecze. Na rozpoznawalność i znajomości w internecie pracuje się nieco inaczej niż w życiu, bruderszaft nie wystarczy. Konieczny jest pakiet startowy: zadbane miejsce w mediach społecznościowych, zdjęcia, informacje i wszystko inne, co może się wiązać z Twoją marką i można to rozsiać po necie. Jeśli Twój biznes opiera się na sieci punktów, czyli występuje w różnych lokalizacjach, każda jedna ma swoje wymagania i dla każdej musisz przygotować internetowe zaplecze. Brzmi praco- i czasochłonnie? Na szczęście, rezultaty są gwarantowane.

Gdy Twojej firmy nie ma w lokalnych katalogach popularnych serwisów, informacje są nieaktualne, niekompletne lub niedokładne – istnieje ryzyko, malejącego lub negatywnego wpływu tych informacji na lokalne wyniki wyszukiwania.

Na co należy zwrócić uwagę:

• przeszukaj wiodące na rynku lokalne wyszukiwarki internetowe: Dexknows, Facebook , Google do Yelp , YP i Yellowbook, aby upewnić się, że Twój obiekt znajduje się na liście, oraz że nazwa, telefon i adres firmy są spójne i dokładne. Dokonuj zmian w razie potrzeby i usuwaj duplikaty tych wpisów.
• zbuduj swoją ofertę z zdjęć, filmów, linków i innych kluczowych informacji, aby Twoja oferta była bardziej czytelna i atrakcyjna dla potencjalnych klientów.
• upewnij się, że Twoja firma jest notowana w odpowiednich kategoriach, dzięki czemu może być odpowiednio zoptymalizowana pod wyniki lokalnego wyszukiwania.
• jeśli firma ma wiele lokalizacji, twórz odrębne oferty dla każdego miejsca na swojej stronie internetowej, aby zwiększyć widoczność zarówno marki, jak i każdego ze sklepów.

3. Social media to nie tylko kotki i piąteczki

Przygotuj sobie strategię komunikacji w mediach społecznościowych. Spontaniczne działania często się sprawdzają, jednak bazą powinien być staranie przemyślany plan. Przede wszystkim: inicjatywy, które zamierzasz wspierać, miejsca i ludzie, których warto lubić i promować w nadziei na wzajemne lubienie i promocję. W tym wypadku nie ma miejsca na prywatne sentymenty, kieruj się dobrem swojej firmy: szukaj wpływowych sieciowych znajomych, podłączaj się pod inicjatywy lokalne, które wiążą się ze społeczną sympatią i zaufaniem. Dobre działania promuj wszystkimi siłami – choć z klasą! – na swoim fanpage’u, blogu i każdym innym społecznościowym koncie. Zwracaj uwagę na sąsiedztwo – lokalnie trzeba się wspierać, dla dobra wszystkich zainteresowanych. Przede wszystkim zaś promuj siebie – linkuj swoją stronę w postach w social media. Sharowania siebie nigdy dość, choć oczywiście, jak we wszystkim, i tu należy pilnować, czy aby granica dobrego smaku nie została przekroczona. Lajkowanie własnych postów to już o jeden most za daleko:).

4. Nie bój się dialogu

Pozytywne recenzje Twojej działalności to „woda na młyn” zwany Google. Niech mówią o Tobie klienci jak najczęściej – zachęcaj. Ważne jest, by człowieka opiniującego Twój biznes docenić, dopieścić –  nie pozostawiaj żadnego komentarza bez odpowiedzi. Za pozytywny podziękuj, do negatywne ustosunkuj się prawidłowo. Jeśli ktoś zarzuca Twojej działalności jakieś niedociągnięcia – wyjaśnij to. Nie zostawiaj w internecie niezałatwionych spraw, bo mogą tam wisieć długo i nigdy nie wiesz, ile osób odstraszą.

5. Social media – nigdy nie lekceważ tego potencjału

Może się wydawać, że ta sprawa wałkowana jest nadmiernie. Mówić o tym jednak warto wciąż i wciąż, nawet jeśli aspekt wydaje się bliski już omówionym. Każde niedociągnięcie w zakresie mediów społecznościowych przynosi szkody Twojej firmie, więc choćbyś miał już dość powtarzania wzniosłych frazesów o potędze Facebooka, przeczytaj i zapamiętaj: zaangażowanie w social media przekłada się na realne zainteresowanie, czyli na zyski. Intryguj, przyciągaj, przywiązuj, angażuj swoich obecnych i przyszłych klientów. Organizuj konkursy, zadawaj pytania, wciągaj do dialogu, jeśli trzeba karm nagrodami. Jeśli zrobisz to rozsądnie, zyski znacznie przekroczą koszty.

 6. Współpraca z mediami – to się opłaca

Nawet jeśli nie czujesz parcia na szkło i wątpisz, aby gdzieś w głębi Twojego jestestwa kryła się medialna bestia – staraj się o uwagę mediów. Jako lokalny biznes interesuj się mediami lokalnymi. Niestety, wzmianka w lokalnej gazecie, audycji radiostacji, na fanpage’u lokalnego medium to najlepsza reklama. Wciąż wierzymy w obiektywizm dziennikarzy, więc szansa na zapadnięcie w pamięć klientów i wzmocnienie wizerunku marki rośnie na podbudowie medialnej sławy. W dzisiejszych czasach media to też blogerzy – zrób rozeznanie, musisz wiedzieć, czyja sympatia przyda się Twojej firmie i jak tę sympatię pozyskać.

Podsumowując: najlepszą techniką SEO dla lokalnych biznesów jest internetowy szeroki uśmiech na twarzy i dłoń gotowa do ściskania innych dłoni. Szacunek sąsiadów, ugruntowana pozycja wśród lokalnej społeczności, wpływowi znajomi – i nagle wszystko idzie w górę. Powodzenia!

 

 

Bloger w gościach – idea „guest blogging”

Na fali zmian, jakie niosą ze sobą aktualizacje Google, popularność zyskuje technika „guest blogging” – czyli publikacja atrakcyjnych, również pod kątem SEO, treści na różnego rodzaju serwisach.

Dlaczego warto opublikować swój tekst na cudzym blogu? Odpowiedzi jest wiele, jedna ważniejsza od drugiej. Przede wszystkim: to działanie kluczowe z punktu widzenia SEO. Obecność w miejscach innych niż własny blog pozwala na tworzenie oczekiwanych z punktu widzenia „gościa” treści i linkowań, buduje pozycję blogera, pozwala dotrzeć do nowych czytelników – przede wszystkim przy pomocy wyszukiwarki i mechanizmu „Google Authorship”.

Co zrobić ma jednak bloger, który nie jest Dodą blogosfery i inne blogi wcale się o niego nie biją? Może zaproponować tym innym blogom swoje usługi, proste. Proste tylko pozornie, bowiem trzeba jeszcze wiedzieć, jak zareklamować się na tyle skutecznie, by te upragnione cudze połacie internetu stanęły otworem przed nowym człowiekiem.

Drogi są dwie, pierwsza: piszesz tekst, wysyłasz i liczysz na łut szczęścia. Sposób drugi to opcja bardziej kulturalna: zagajasz delikatnie. Dopytujesz, czy jest zainteresowanie artykułem, jeśli tak, to jakim, o czym, kiedy… Sygnalizujesz gotowość pisarską, czekasz tylko na znak. Pytanie dnia: który sposób jest skuteczny?

Najuczciwiej będzie, jeśli przyznam, że nie ma na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi, warto jednak zastanowić się nad wadami i zaletami obu rozwiązań.

Wysłanie gotowego materiału może sprawić, że wyjdziemy na desperatów. Niestety, nie ma się co oszukiwać – człowiek, który znikąd nagle przysyła poczytnemu blogerowi swój tekst do publikacji możne zostać uznany za grafomana zasypującego cały internet swoją pseudotwórczością. Udostępnianie swojego tekstu tak bez pytania, bez rozmowy, bez negocjacji – tak nie robi artysta ceniący swoje dzieło. Pamiętać też trzeba, że jest ryzyko, iż nasz tekst minie się z oczekiwaniami blogera, z którym chcemy współpracować. Możemy się solidnie rozczarować opinią: „Dobry tekst, ale my już o tym pisaliśmy/nas to nie interesuje/nasi czytelnicy nie chcą o tym czytać”. I całe to pisanie w piach, a napisać coś nowego, udając, że kosz wcale nie zabolał – wizerunkowa potwarz.

Warto też zwrócić uwagę na możliwe problemy techniczne – pakujesz tekst w maila lub go załączasz. Tak czy siak, możesz zostać uznany za spamera i to nie w sensie metaforycznym, ale całkiem dosłownie. Chodzą słuchy, że można to obejść – wystarczy wysłać maila bez załącznika z krótkim przedstawieniem sprawy i informacją, że załącznik wkrótce dotrze.  Skrzynka mailowa może puścić pierwszy niewinny mail, a drugi, mniej niewinny, trafi do adresata jako element kontynuacji szczęśliwi rozpoczętej konwersacji. Na odcinku końcowym możemy zostać uznani za SPAM już przez osobę czytającą naszą twórczość, ale to  jest nie do przeskoczenia.

Jakie zalety ma przedłużanie zabiegów uwodzicielskich? Przede wszystkim daje nam szansę na napisanie tekstu skrojonego na miarę. Przedyskutowany, przemyślany, zamówiony temat zrealizowany w fascynującym artykule – chyba tak wygląda raj. Ziemia niestety zupełnie nie – w czasach wiecznego pośpiechu bardzo prawdopodobne jest, że nikt nie będzie chciał z nami rozmawiać. Wymiana e-maili trwa i to przy optymistycznym założeniu, że ktoś w ogóle chce z nami dyskutować. Nie mniej jednak – rozpoczęcia dialogu na temat tekstu zamiast wysyłki gotowego artykułu to pokazanie, że mamy szacunek do siebie i swojej pracy. Problem zaczyna się wtedy, gdy tylko my mamy ten szacunek.

Podsumowując: wizerunkowo znacznie lepsze jest zagajanie w sprawie tekstu, oferowanie się. Jest to działanie bardziej eleganckie, gwarantujące pozycję partnera, a nie petenta. Ogromne jest jednak prawdopodobieństwo, że nie zrobimy w ten sposób na nikim wrażenia. Wysyłka gotowego tekstu to jak oddanie się ze darmo w nieznane ręce, ale łączy się z cieniem szansy, że ktoś jednak teksy przeczyta. I zachwyci się. I opublikuje. Opublikuje teraz, nie za pół roku.

Warto wiedzieć: najnowsze zapowiedzi Google nie są zbyt obiecujące dla techniki „guest blogging”. Matt Cutts, szefa Google Quality Team, ostrzega przed nadużywaniem w promowaniu i budowaniu linkowań guest blogging. Ciekawe: to ostrzeżenie czy obawa Google ?

A Wy jakie macie doświadczenia ?

 

 

 

Czy polska wyszukiwarka semantyczna wyprze Google.pl?

To by było coś! Polscy naukowcy pracują nad wyszukiwarką, która stanowić miałaby konkurencję dla Google.pl. Wrocławscy uczeni buńczucznie zapewniają, że plan jest realny, a Google też było kiedyś „tylko projektem naukowym”. Walka toczy się o palmę pierwszeństwa na polu wyszukiwania semantycznego, co wymaga krótkiego wyjaśnienia.

Wyszukiwanie semantyczne to takie trochę złoty Graal wyszukiwarek – czyli dostarczanie użytkownikom najwyższej jakości wyników wyszukiwania na zapytania nie tylko dzięki słowom kluczowym, ale przede wszystkim na podstawie badania i komputerowego rozróżniania relacji między słowami. Google sprawę zna i głowi się nad tym od dawna – najlepszym tego dowodem są kolejne algorytmy, jak choćby Koliber (ang. Hummingbird) – który zdaniem wielu jest krokiem właśnie w stronę wyszukiwania semantycznego. Wszystko po to, żeby wyniki wyszukiwania były jak najbardziej trafione i precyzyjne, po prostu mądrzejsze.

Co to znaczy dla nas, twórców stron? Znaczy to tyle, że Google patrzy i srogo ocenia nieetyczne działania SEO, a bazowanie na słowach kluczowych jest co najmniej ryzykowne – jedyne co nam zostaje to troska o jakość i różnorodność publikowanych treści. Takie ukierunkowanie działań sugerowały już zresztą poprzednie algorytmy: Panda i Pingwin. Cóż, nikt nie mówił, że będzie łatwo.

Co jednak w związku z tym kombinują polscy naukowcy? Nekst – tak ma się nazywać nowa polska wyszukiwarka internetowa. Pracują nad nią specjaliści od sztucznej inteligencji z Politechniki Wrocławskiej, lingwiści z Uniwersytetu Wrocławskiego oraz naukowcy Polskiej Akademii Nauk. Jak zapewniają – Nekst ma rozumieć znaczenie słów. W praktyce ma to wyglądać tak, że użytkownik wpisze pytanie, które program zrozumie i wybierze polskie teksty z internetowego zasobu, które będą najlepiej na nie odpowiadały. Na tę odpowiedź będziemy musieli chwilę poczekać – od kilkunastu sekund do kilku minut, czego przyczyną są zrozumiałe ograniczenia obliczeniowe.

Prace nad wyszukiwarką zaczęły się w 2010 roku, premiera zapowiedziana jest na wiosnę. Okazją do debiutu i udostępnienia Nekstu użytkownikom ma być zakończenie skanowania połowy polskojęzycznych dokumentów dostępnych w internecie. Sprawa jest poważna, bo w sumie jest ich około miliarda. Najbardziej optymistyczny plan zakłada zeskanowanie całości i bieżące aktualizowanie danych oraz powstanie wyszukiwarki obrazów.

Podstawą wyszukiwarki ma być Słowosieć – twór wcale nie nowy, doceniany przez samego Google i wykorzystywany przez Google Translator. Pod tą do bólu polską nazwą kryje się WordNet języka polskiego, czyli rodzaj sieci semantycznej, która odzwierciedla jego system leksykalny: słowa, ich znaczenia i różnorodne relacje między nimi. Wordnety służą automatycznej analizie tekstu.

Aktualna Słowosieć 2.0 stworzona została przez zespół badaczy z Wydziału Informatyki i Zarządzania Politechniki Wrocławskiej. Debiutowała już niemal rok temu.  To pierwszy tak duży słownik języka polskiego, drugi co do wielkości WordNet na świecie, po słynnym Wordnecie z Princeton. Co oznacza „duży” w tym wypadku? Słowosieć tworzy pajęczynę ponad 106 tys. wyrazów, 158 tys. różnych znaczeń – połączonych ponad 440 tys. relacji.

Czyli jest niezła baza do pracy nad wyszukiwarką, co będzie dalej? Zobaczymy i patriotycznie trzymamy kciuki.

Najlepsze nowe narzędzia analityczne SEO – 2013

Koniec roku, początek nowego, czyli rankingi, podsumowania, zapowiedzi, najlepsze, najgorsze, najbardziej obiecujące, najbardziej wyczekiwane… Wiadomo, że złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy, czyli nawet najlepsze narzędzia SEO w niesprawnych rękach cudów nie zdziałają, ale warto rzucić okiem na to, co nam rynek oferuje i jaki pogląd ma na tę sprawę branża.

Przede wszystkim: co decyduje o tym, że narzędzie SEO uważamy za skuteczne? Oczywiście, statystki zarządzanej przez nas strony lub blogu. Czego oczekujemy od narzędzi?

O skuteczności pozycjonowania powinno nas informować samo narzędzie: raportowanie to podstawa, na czymś w końcu musimy bazować podejmując decyzje. Obojętne czy potrzebujesz raportu ze zdobytych linków w ciągu ostatnich miesięcy czy statystyk słów kluczowych w wynikach wyszukiwania – raporty z najlepszych narzędzi SEO mogą być dostosowywane do indywidualnych potrzeb. Dobre narzędzie SEO oceni Twoje dotychczasowe działania i wskaże obszary wymagające wytężonej pracy. Bardziej obrazowo: dobre narzędzie SEO za rękę przeprowadzi Cię po meandrach pozycjonowania, wskaże pułapki i dopilnuje, żebyś szedł właściwą ścieżką.

Linki na poziomie budują moc Twojej strony. Dobre narzędzie SEO powinno wskazywać godne zaufania i zainteresowania strony stanowiące źródło takowych linków. Dobre narzędzie wskaże też bezbłędnie, kto linkuje do naszej strony.

Silne wsparcie w sprawie słów kluczowych – to też zadanie narzędzia SEO. Dobre narzędzie czyta w myślach osób, które powinny trafić na Twoją stronę. Nie pytaj jak, najważniejsze, że niektórym narzędziom to naprawdę wychodzi. Jeśli używasz słów bez potencjału i rzeczywistego wpływu na pozycjonowanie, narzędzie Ci o tym powie stanowczo.

Dobre narzędzie SEO prześwietli Twoją konkurencję lepiej niż bramka na lotnisku. Wskaże, w jaki sposób konkurencja buduje swoją pozycję i podpowie Ci, jak przekuć ich sukces w Twój.

SEO to temat złożony, problemów dostarcza wielu, bardzo różnorodnych. Dobre narzędzie powinno być powiązane z dobrym helpdeskiem, zapleczem informacyjnym, wsparciem dostępnym chociażby w mediach społecznościowych.

Pytanie: które z dostępnych narzędzi spełnia takie warunki?

TopTenREVIEWS stworzyło ranking następujący:

1. Moz

2. Raven Tools

3. Web CEO Online

4. HubSpot

5. SEO PowerSuit

6. SEMrush

7. Advanced Web Ranking

8. Upcity

9. Traffic Travis

10. Market Samurai

ispro_toptenreviews_narzedzia_SEO

 

Narzędzia Moz polecane są nie tylko przez TopTenREVIEWS. Keyword Difficulty Tool w Moz.com sugerowany jest jako dobre rozwiązanie do obsługi słów kluczowych przez creativebloq.com, obok Bing Webmaster Tools i SEMrush. W tej samej publikacji znaleźć można ekscytujące zapowiedzi: Grepwords i Searchmetrics, które pracuje na własnym algorytmie. Pamiętać należy, że wciąż mówimy o wsparciu w obszarze słów kluczowych. Do monitorowania sytuacji na froncie polecany jest bardzo wszechstronny Getstat i Advanced Web Ranking. Do obsługi i analizy linków sugerowane jest korzystanie z Check My Links i Scraper oraz kolejnej pozycji ze stajni MOZ: Majestic SEO.

Pokusić się można o stwierdzenie, że bez względu na to, czy szukamy narzędzia kompleksowego czy raczej mocno wyspecjalizowanego, wszystkie rankingi odeślą nas do MOZ. Potwierdza to poweredbysearch.com, który w zestawieniu 10 najlepszych płatnych narzędzi SEO umieścił wspomniane już Majestic SEO i SEOmoz PRO. W TOP 10 znaleźli się też Raven Tools, Advanced Web Ranking, SEMrush – rankingowi wyjadacze, ale również: WordTracker, SEO PowerSuit, Ahrefs, BuzzStream oraz Whitespark.

A Wy z czego korzystacie?